Czwartkowy wieczór, początek Eucharystii, przy ołtarzu kapłan-gość. Do takiego porządku w seminarium zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Czwartkowa Eucharystia zawsze wiązała się z obecnością księży, którzy chcieliby oprócz wygłoszenia Słowa Bożego, przykuć naszą uwagę na pewne sprawy bliskie ich sercu związane z życiem duszpasterskim. Nie inaczej było w tym tygodniu, kiedy to gościliśmy w naszym domu ks. Wojciecha Słomińskiego proboszcza parafii p. w. NMP Pocieszenia i św. Mikołaja. Wezwanie parafii nie jest podane przypadkowo. Ksiądz Proboszcz Wojciech dzielił się z nami doświadczeniem nie tylko 25-letniej posługi kapłańskiej, ale również służenia Kościołowi jako kustosz Sanktuarium.
Na samym początku homilii nasz gość podkreślił potrzebę przychodzenia do Jezusa bezinteresownie: Grzesznicy i celnicy przyszli do Jezusa, żeby Go słuchać. A my? Po co przychodzimy? Czy potrafimy wejść w tę przestrzeń tabernakulum, żeby posiedzieć, po prostu popatrzeć, być…? – mówił i jednocześnie podkreślał, jak ważne jest prawdziwe spojrzenie na kapłaństwo. – Uczestniczyłem kiedyś w rekolekcjach i tam ksiądz powiedział takie jedno zdanie: Kapłaństwo to moja miłość i krzyż. To trzyma mnie do dzisiaj, to poczucie wielu radości, ale też trosk.
Ksiądz Słomiński opowiedział nam również o doświadczeniu bycia kustoszem Sanktuarium, jak wiele zależy od ludzi, którzy pomagają przy zorganizowaniu dorocznego odpustu i jak wiele radości wiąże się z byciem kapłanem.